REKLAMA

REKLAMA

Jarosław Borowski: gdyby moi konkurenci pracujący w miejskich instytucjach mieli trochę honoru, zmieniliby pracę [WYWIAD]

- To prawda, że znaczna część moich konkurentów politycznych pracuje w podległych mi jednostkach. Gdyby mieli trochę honoru, zmieniliby pracę, skoro tak narzekają na swojego pracodawcę - mówi burmistrz Bielska Jarosław Borowski.

Przeprowadziliśmy z nim, jako kandydatem na burmistrza dość długi wywiad. O sukcesach, porażkach, planach i zawiedzionym zaufaniu.

REKLAMA

Jak nastroje po pierwszej turze? Chyba nie najlepsze?

Jarosław Borowski: To zależy jak na to patrzeć. Celem było dostanie się do drugiej tury. Ta, matematycznie licząc, była nieunikniona. Ten cel osiągnąłem.

...Ale wynik głosowania z Pana punktu widzenia nie wygląda optymistycznie. 40 proc. poparcia otrzymał konkurent, Pan - 33. Siedem punktów procentowych to sporo

JB: Tak, ale jest to do nadrobienia. Będę starał się skłonić osoby, głosujące w pierwszej turze na innych kandydatów, by w drugiej zagłosowały właśnie na mnie. Trzeba też zachęcić jak najwięcej osób do udziału w głosowaniu. W drugiej turze frekwencja jest często niższa, ale głosować warto, bo przecież chodzi o przyszłość miasta i to w dość trudnych czasach.

- Jak będzie wyglądała Pana kampania wyborcza przed drugą turą? Możemy spodziewać się ostrych ataków na konkurenta?

- Nie. Aczkolwiek zwiększę swoją aktywność w mediach społecznościowych i będę starał się odnosić do punktów programu  konkurenta i wskazywać te, których z różnych względów nie da się zrealizować lub tych, które są już zrealizowane. np. multimedialne zasoby biblioteki, które konkurent wymienia w swoim programie, a które już funkcjonują.

Przyglądając się Pana kampanii wyborczej, można odnieść wrażenie, że próbuje Pan przekonać wyborców do tego, że jest dobrze. Czy na pewno jest i nie mogłoby być lepiej?

- Już kiedyś odpowiadałem. Nie ma potrzeby zmieniania tego, co jest dobre, ale to nie znaczy, że zmiany nie są potrzebne. Oczywiście pewne zmiany są potrzebne.

Z tego co już padło w różnych deklaracjach, zmieni się Pana zastępca. Bożena Zwolińska w tych wyborach była kandydatką do rady powiatu, ale już wcześniej deklarowała, że  w kolejnej kadencji wiceburmistrzem być nie chce. To jest jedna ze zmian?

- Tak, prawdopodobnie to się zmieni. Zresztą w przyszłej kadencji chciałbym mieć dwóch zastępców, tak by łatwiej było obsługiwać wszystkie sprawy, a zwłaszcza inwestycje. Wkrótce mają pojawić się środki z KPO ,a  czasu na ich wykorzystanie jest mało , bo termin upływa w 2026 roku. Nie ma kiedy się zastanawiać, czy się uczyć. Trzeba po prostu robić. Ja mam doświadczenie i wiedzę, by tym się zająć. Będę jednak  potrzebował też wsparcia zastępców. W tym momencie rozmawiamy jednak czysto hipotetycznie.

-  Czy ma Pan plany na inne zmiany personalne?

Ja nie. Szefowie instytucji mi podległych pracują dobrze. Mam jednak wrażenie, ze mój konkurent w razie wygranej wielu z nich wymieni. M.in. prezesa MPEC, który wytoczył mu prywatny pozew. 

Podobny los może czekać też prezesa innej miejskiej spółki, czyli PK...

- Podobnie jak dyrektor biblioteki czy pływalni.

Ale to naturalne, że nowy burmistrz wymienia ekipę na swoją. Pan też tak robił.

Tak, choć starałem się umożliwić zastanym dyrektorom dokończenie rozpoczętych zadań czy kadencji.

No i może takie podejście to błąd. W poprzednim wywiadzie stwierdził Pan, że jedną z Pana największych porażek, było zaufanie pewnym osobom, które to zaufanie zawiodły. Czy chodziło o Pana konkurentów, którzy pracują w miejskich instytucjach, czyli de facto są Pana podwładnymi.

Tak. Gdyby te osoby miały trochę honoru, to krytykując tak swego pracodawcę, powinny zrezygnować z pracy. Żałuję, że w pewnym momencie im zaufałem i pomogłem, a one tak się odwdzięczyły.

A czy to nie jest tak, że sam Pan sobie zgotował taki los? Pan jest tu szefem i od Pana decyzji bezpośrednio lub pośrednio zależy, gdzie kto pracuje.

- Tak to prawda, przynajmniej pośrednio miałem na to wpływ. Ja jednak często daje ludziom szansę i pewną swobodę podejmowania decyzji.

Wracając do sytuacji w mieście i porażek, przypomina mi się przebudowa sieci wodno-kanalizacyjnej, czy jest Pan w stanie uderzyć się w pierś i powiedzieć, że tu miasto mogło zrobić to lepiej?

REKLAMA

Tak rzeczywiście, tam popełniono dużo błędów. To była bardzo duża inwestycja, bo warta 90 mln zł. Takiej nigdy wcześniej miasto nie realizowało i drugi raz bym się zastanowił, czy takiej się podejmować.

No ale jak to? Gdyby miasto miało okazję zrealizować jakąś ważną inwestycję, choćby stadion za taką kwotę, to by się Pan tego nie podjął? Chyba nie tego oczekują wyborcy...

 - Stadion, nawet z halą sportową, to inwestycja dużo tańsza. Ale nie o to chodzi. Przebudowa sieci wodno-kanalizacyjnej była bardzo skomplikowaną inwestycją. Oczywiście mogliśmy inaczej zorganizować przetargi. Ale jak po pierwszym przetargu nikt się nie zgłosił na realizację całości, to postanowiliśmy to podzielić.  Mogło to być zorganizowane inaczej. Ale też złożyło się wiele nieprzewidzianych czynników. Nie mogliśmy przewidzieć, że jedna z firm się wykrzaczy i zostawi rozkopane ulice. W dodatku w międzyczasie na emeryturę odeszła jedna kierownik referatu inwestycji, później drugi. Koniec końców inwestycję jednak zakończyliśmy. Przypomnę jednak, że to zadanie nie polegało na remoncie ulic czy chodników, a przede wszystkim na rozdzieleniu sieci kanalizacji deszczowej i sanitarnej. Wcześniej wiele osób podłączało ścieki do deszczówki. 

Teraz z kolei wiele osób narzeka, że nie może nawet deszczówki podłączyć do sieci kanalizacji deszczowej.

- Bo zabraniają tego przepisy

A brak wymiany wodociągu w ul. Dubicze?

- Tego też nie mogliśmy zrobić. Wykonawca w fazie projektu tego nie przewidział, a gdy  tuż przed ułożeniem asfaltu zażądał dodatkowego miliona za wymianę wodociągu,  nie mogliśmy na to się zgodzić. Za to czekałby mnie sąd. Nie mogłem od tak bez projektu i przetargu wydać dodatkowy milion złotych na zadanie, które nigdzie nie było ujęte.

 To jeszcze dwa pytania związane z pomysłem na miasto. Co z zielenią w centrum, wokół ratusza?

- Planujemy ponownie nawiązać współpracę z Politechniką Białostocką i poprosić studentów o przygotowanie koncepcji tego miejsca. Ten plac wykonano na przełomie wieków, kiedy była moda na taką betonozę. Rzeczywiście przydałoby się tam więcej zieleni. Może nie wysokich drzew, bo te zasłaniają i szkodzą elewacji ratusza, ale zieleń może być też niższa. Przy okazji mogę odnieść się do propozycji mego konkurenta, który zimą chciał tam ustawić lodowisko. Musiałoby ono być bardzo małe, bo nie ma tam dużej pustej przestrzeni, a to drzewo, a to ławka. 

A może zamknąć ulicę Plac Ratuszowy i powiększyć przestrzeń rekreacyjną?

- Tu jest kilka problemów. Wie pan ile tam jest miejsc parkingowych

- Kilkanaście?

- Więcej

- No, ponad dwadzieścia. 

- No właśnie, gdzie ludzie w czwartek mają parkować? Poza tym jest kwestia dojazdu do posesji. Zgodnie z prawem każda musi mieć dostęp do drogi publicznej.

Ale w Białymstoku przed laty zamknięto ul. Lipową i Suraską i jakoś to rozwiązano. Wówczas też był opór mieszkańców, ale prezydentowi Truskolaskiemu się udało. Centrum Białegostoku ożyło. Parkingi mogą powstać na prywatnych działkach po zburzonych kamienicach przy bazylice, czy tej działce, na której okazjonalnie sprzedaje się kwiaty lub choinki.

- Diabeł tkwi w szczegółach. Ja bym poczekał na koncepcje studentów politechniki.

- Tych koncepcji powstało już mnóstwo. Była jedna zagospodarowania Małpiego Gaju w Parku Królowej Heleny, były koncepcje przebudowy parku przy Łysej Górce i amfiteatru nad stawami lub bliżej ul. Zamkowej i Białowieskiej. Teraz kolejny. Ale nic się z nimi nie robi...

- To nie prawda. O proszę spojrzeć na mapy. Zgodnie z koncepcją w parku Królowej Heleny z budżetu obywatelskiego powstał plac zabaw i siłownia, w Parku Króla Jagiellończyka za stawem powstała alejka. Koncepcja przewiduje jeszcze jej wydłużenie i budowę amfiteatru właśnie bliżej ul. Białowieskiej i Zamkowej wraz z toaletami i zapleczem socjalnych. Wszystko jest już wymierzone, jeśli pojawi się finansowanie, możemy to realizować. Oczywiście potrzebny jest projekt, ale architekt, tworząc taki projekt, będzie dopasowywał się do koncepcji. Jak powstanie amfiteatr, będzie można też do niego dopasować alejki i oświetlenie. 

Te koncepcje są aż tak wiążące?

- Nie są aktem prawnym, ale inwestycje muszą być do nich dopasowane. Znów nawiąże do pomysłu mego konkurenta, który na stadionie MOSiR chce budować ściankę wspinaczkową i boisko do mini golfa. Ale gdzie on to chce zrobić? Takie inwestycje nie są ujęte w koncepcji tego miejsca.

Ale przecież koncepcje można zmienić, rozbudować.

REKLAMA

Tak, ale potrzebne jest miejsce. Gdzie mają te obiekty powstać, w miejscu hali sportowej? Te plany nie były przygotowywane przeze mnie, a jeszcze przez mego poprzednika.

- A co z budżetem obywatelskim? Co prawda kolejne projekty - już chyba ostatnie - będą właśnie realizowane, ale po latach. Żagle przeciwsłoneczne na placu zabaw pomijam, bo tam rzeczywiście trzeba zrobić kompleksowy remont. Ale czy realizacji projektów budżetu obywatelskiego nie dałoby się przyspieszyć?

- To nie takie proste. Fontanna została wyceniona na 250 tys zł. Już wtedy tych pieniądzy było za mało. Nie mogliśmy zrobić jej drożej. Teraz wraz z tężnią realizujemy ją za prawie 1,4 mln zł, ale robimy to z 98 proc. dofinansowaniem. Czy coś się stało , że w Bielsku tej fonatnny przez 5 lat nie było? Nie. Ale dzięki temu, że poczekaliśmy zrobimy ją z dotacji, a nie wydając pieniądze z budżetu. Te 2 proc. które musimy dołożyć z tych 1,4  mln zł to zaledwie 30 tys. zł. To się opłaca!

- Wystarczy że miasto dołożyło do budowy BDK...

Wtedy musieliśmy to zrobić. Stary budynek był w opłakanym stanie, gdybyśmy nie podjęli się tej inwestycji, to by po prostu się zawalił. Wtedy trzeba było podjąć decyzję, że wykładamy te 20, czy 18 milionów i go robimy. Czasem po prostu tak trzeba. 

A wracając do budżetu obywatelskiego. Nie da się go jakoś ulepszyć?

- Przy każdej edycji go ulepszamy. Na początku wygrywały tylko projekty szkół, więc dopisaliśmy w regulaminie, że na terenie palcówek oświatowych nie możemy go realizować. Co roku wprowadzamy kolejne zmiany.

Pytanie na koniec. Nie boi się pan przegranej w wyborach?

- Nie! Ja już nie muszę być burmistrzem. Chcę dokończyć, co zacząłem, ale jeśli wyborcy zdecydują inaczej, wrócę do pracy w sektorze prywatnym. Miałem już swego czasu pewne propozycje, ale faktycznie nie wiem czy aktualne. W każdym razie na pewno sobie poradzę poza urzędem. Mam wiedzę i doświadczenie w pracy w prywatnej firmie i w samorządzie.

(azda) 

 

Wróć do początku strony